Imię: Cezary

Hobby: Kosztowanie, smakowanie, delektowanie się jedzeniem.

Co znajdziecie na tym blogu: Najprawdziwsze, szczere i autentyczne wrażenia z wizyt w najcudowniejszych kulinarnych świątyniach na mapie Europy (w tym również Polski).

Nie jestem szefem kuchni, ani krytykiem kulinarnym, dlatego nie przeczytacie tu typowych recenzji, nie znajdziecie punktacji, tylko prywatne odczucia. Nie odwiedzam restauracji, aby szukać dziury w całym, ale żeby się świetnie bawić. Chciałbym, żebyście poczuli się, jakbyśmy siedzieli razem, przy jednym stoliku.

Krytyka? Nijakość? Szkoda na nią czasu – mojego i Waszego, dlatego zamiast opisywać wszystkie miejsca, w jakich byłem, wolę koncentrować się tylko na tych wartościowych. No dobrze, czasem mogą zdarzyć się wyjątki.

Do jakich restauracji jeżdżę?

Jak pewnie zauważycie, większość wpisów poświęconych będzie restauracjom w stylu fine dining lub neo bistro, je cenię najbardziej, ale to nie znaczy, że nie lubię zjeść na mieście makaronu, wpaść do knajpy indyjskiej, czy opierdzielić burgera. Po prostu o nich przeczytacie na wielu innych blogach, nie moim 😉

Możecie być jednak pewni, że treści sponsorowanych tu nie znajdziecie! Za wszystkie kolacje płacę sam.

Zdjęcia

Zdjęcia owszem są ważne, aby uchwycić chwilę i za jakiś czas móc na spokojnie wrócić do menu sprzed lat. Nie są jednak najważniejsze. Dlatego nie zabieram ze sobą aparatów, obiektywów i świateł. Zdjęcia potraw robię wyłącznie telefonem, jak najszybciej, aby nie utracić całej magii wokół kolacji. To przecież dla niej potrafię polecieć na drugi koniec Europy.

Mój prywatny ranking

W moim prywatnym rankingu restauracje nie mają ocen, gwiazdek, noży, widelców czy punktów. Klasyfikuję je na podstawie tego, jak chętnie chciałbym do nich wrócić.

[Nigdy] – oznacza, że za żadne skarby tam nie wrócę.

[Może kiedyś] – gdy mimo pewnych niedociągnięć istnieje cień szansy, że pojawię się tam znowu, a Was może nie spotka rozczarowanie, gdy pójdziecie pierwszy raz.

[Wrócę] – kiedy restauracja jest naprawdę warta uwagi i gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, pojawię się ponownie, a Wam po prostu radzę iść.

[Choćby jutro] – tu nie będę czekał na okazję, tylko sam ją stworzę, aby zjeść tam znowu, a Wam sugeruję zrobić rezerwację TERAZ!

[OBŁĘD] – są takie miejsca, w których podczas jedzenia następuje zatracenie kontaktu z rzeczywistością. Przy tym odczuciu określenie „kulinarny odlot” zdaje się lewitować ledwie kilka metrów nad ziemią. Mam na myśli, niezależnie jak idiotycznie to brzmi, poczucie obłędu, kulinarnego omdlenia, wyjścia poza tu i teraz.

Macie pytania? Piszcie: cezary[@]chezcezary.pl